Życie i śmierć A.D. 2013

Stary rok dobiega końca, nowy przed nami. Dziś znaczna część naszego społeczeństwa świętowała narodziny Chrystusa, a to dobra pora na refleksje na temat, a no właśnie – śmierci. Dzisiejszy wpis będzie o tym, co działo się w odchodzącym roku, jakie wydarzenia i trendy nadają ton dyskusji o śmierci i czego można oczekiwać po nadchodzących latach.

Ponury Żniwiarz wymyka się lekarzom

Wydaje się, że sto lat temu łatwiej było stwierdzić czyjąś śmierć, którą kojarzono z całkowitym ustaniem czynności krążenia i oddychania. Jak czytamy w artykule Ustalanie śmierci człowieka dawniej i dziś autorstwa trojga lekarzy sądowych z wrocławskiej AM [1], dawniej lekarz w pobliżu otworów nosowych pacjenta ustawiał płomień świecy, umieszczał pierze lub włókna i szukał oznak ruchu, przystawiał lusterko i obserwował skraplanie się pary wodnej powstałej w wyniku wydychanego powietrza, na klatce piersiowej ustawiał szklankę wody obserwując, czy jej powierzchnia będzie falować pod wpływem ruchów, a nawet nacinał tętnicę, aby stwierdzić, czy krew będzie z niej rytmicznie wypływać, pompowana przez bijące serce. Jeszcze w podręcznikach medycyny sądowej z lat 60-tych stosowano tzw. próbę lakową (kapanie roztopionego gorącego laku na skórę – u człowieka żywego powstawało zaczerwienienie), podwiązywano palec sznurkiem  (u żywego powstawał obrzęk i zasinienie) oraz nacinano skórę w celu wywołania krwawienia. Wstrzykiwano także dożylnie substancje barwne (fluoresceinę, roztwór błękitu metylenowego). Dla pewności przed wojną ustawodawca zabraniał usuwania zwłok z miejsca zgonu przez 12 godzin po śmierci, a pogrzebać można je było dopiero po upływie doby od chwili śmierci [2,3].

Sto lat temu bano się przede wszystkim tego, aby nie zostać pogrzebanym żywcem. Dziś dyskusja na temat tego, kiedy umiera człowiek, jest istotna zwłaszcza z perspektywy transplantologii. Przypomnijmy, że to właśnie w 2013 roku skandal podczas sympozjum naukowego w Poznaniu wywołał prof. Jan Talar, który stwierdził, że śmierć pnia mózgu nie istnieje, a organy do przeszczepów pobierane są od osób żywych. Opinia pana profesora, który przez lata zajmował się wybudzaniem ze śpiączki chorych oraz ich rehabilitacją, wywołała ogromne oburzenie wśród anestezjologów obecnych na sympozjum, którzy poczuli się dotknięci oskarżeniem o zabójstwo – bo tak odebrali słowa swojego kolegi. Skąd ta burza?

Chodzi o obowiązującą obecnie definicję tzw. śmierci osobniczej, w której za kryterium przyjęto śmierć pnia mózgu. Bezpowrotne ustanie funkcji pnia mózgu jest warunkiem koniecznym i wystarczającym dla stwierdzenia śmierci człowieka. Stanowisko Krajowych Zespołów Specjalistycznych w Dziedzinach Anestezjologii, Neurologii, Neurochirurgii oraz Medycyny Sądowej w sprawie kryteriów śmierci mózgu z dnia 15.01.1990 r  i późniejsze Komunikaty Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 09.04.1994 r w sprawie wytycznych Krajowego Zespołu Specjalistów z Anastezjologii i Intensywnej Terapii, Neurologii, Neurochirurgii oraz Medycyny Sądowej w sprawie kryteriów śmierci mózgu (Dz. Urz. MziOS nr 11, poz. 24, z 1994 r.) jednoznacznie określiły etapy postępowania przy stwierdzaniu śmierci mózgu. Powyższe przepisy dopełniła Ustawa z dnia 26.10.1995 r o pobieraniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów (Dz. U. nr 138, poz. 682 z 1995 r.). Najnowsze zostały zamieszczone w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia z dnia 17 lipca 2007 „w sprawie kryteriów i sposobu stwierdzenia trwałego nieodwracalnego ustania czynności mózgu”. A mimo to, jak widać, nawet w środowisku lekarskim nie ma zgody co do tego, czy jak pacjent umarł, to faktycznie znaczy, że nie żyje.

Polacy wobec i o śmierci

Cmentarz Czerwone Maki w Krakowie

Cmentarz Czerwone Maki w Krakowie

Według danych GUS do października 2013 zmarło w Polsce 324,2 tys. osób (za cały rok 2012 odnotowaliśmy prawie 384 tys. zgonów) i prognozuje się, że liczba zgonów przewyższy liczbę urodzeń nawet o 40 tys. (jak na razie była wyższa o 10 tys., zobaczymy, jak statystyki będą się kształtować na przestrzeni całego roku). Mimo to Polacy o śmierci myślą rzadko, a przynajmniej tak deklarują. Jeśli wierzyć badaniom CBOS, ok. 1/3 nie robi tego wcale, a połowie zdarza się to rzadko. Liczba tych drugich nieznacznie wzrosła od 2005 roku (komunikat nr BS/98/2005), kiedy ostatnim razem prowadzono takie badania. Do częstszych refleksji o śmierci o śmierci przyznaje się jedynie co piąty badany, przy czym kilka lat temu był to jeszcze co czwarty. W 2005 roku potrzebę przygotowań do śmierci wyrażała prawie połowa badanych, a ponad 1/3 uważała, że lepiej jest umierać świadomie. Obecnie Polacy sądzą, że lepiej jest umierać niespodziewanie (prawie 3/4), a tylko 20% wolałaby przygotować się do śmierci.

W 2013 roku Polakami wstrząsnęły kolejne sprawy morderstw dzieci. W Tarnobrzegu matka udusiła czteroletniego syna, pod Łodzią inna zadźgała siedmioletnią córkę i usiłowała zabić niewiele starszego syna. Również w Łodzi, w dwóch rodzinach, doszło do zakatowania na śmierć trzymiesięcznej dziewczynki i trzyletniego chłopca. Z kolei w Warmińsko-Mazurskiem kobieta trzymała w zamrażalniku ciała trzech swoich synów – noworodków urodzonych w latach 2009, 2010 i 2013, a kolejne, urodzone ostatnio – miała sprzedać. Sekcja wykazała, że dzieci urodziły się żywe. Z kolei w Olkuszu studentka edukacji i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz zintegrowanej edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego zakopała w szklarni swojego żywo urodzonego syna. Szokujące ustalenia przyniósł również proces rodziców Szymona, który został w 2010 roku skatowany przez ojca, a po śmierci przez oboje rodziców porzucony w stawie w Cieszynie. Na sam koniec roku wypłynął reportaż Mariusza Szczygła – „Śliczny i posłuszny” poświęconym dzieciobójczyni sprzed trzydziestu lat, która wskutek zatarcia wyroku mogła podjąć pracę jako nauczycielka i ekspertka MEN, a za który zresztą otrzymał nagrodę „Dziennikarza Roku 2013„. W efekcie Minister Edukacji wykreśliła bohaterkę reportażu z listy ekspertów MEN, a Minister Sprawiedliwości zapowiedział zmiany w prawie. W dyskusji zabrał głos także premier Donald Tusk.

Żegnaj mogiło, witaj nieśmiertelności!

Polacy coraz mniej boją się kremacji – ta forma pochówku staje się popularna ze względu na wygodę, szybkość, higieniczność i pewność, że do grobu trafimy martwi (ponoć z badań, które przeprowadza się przy okazji przenoszenia cmentarzy i zbiorowych ekshumacji, wynika, że od 2 do 4 proc. ludzi zostaje pochowanych żywcem). Polacy być może wybierają urnę także z lęku przed obudzeniem się w trumnie. Warto również podkreślić, że Kościół katolicki – przynajmniej w oficjalnych deklaracjach – wbrew obawom wielu osób nie ma problemu z kremacją. Nad urną z prochami, tak samo jak nad trumną z ciałem, może zostać odprawiona msza za zmarłego, a następnie urna może być odprowadzona na cmentarz i złożona w grobie przy asyście księdza. Plotki krążące na ten temat zdementował oficjalnie jakiś czas temu Rzecznik Episkopatu Polski.

Jakie mamy perspektywy, jeśli rezygnujemy z tradycyjnego pochówku albo kremacji? Odpuśćmy sobie zagraniczne eko-bajki, pójdźmy w futurologię. Długi sen (kriostaza) w lodowatej kapsule pełnej ciekłego azotu z nadzieją na to, że kiedyś przyjdą lepsze czasy, gdy będziemy mogli wrócić do życia. Za – bagatela – ok. 30 tys. dolarów można się dać wpakować do kapsuły nieśmiertelności w Clinton (Michigan, USA), gdzie mieści się Cryonics Institute, istniejący od 1976 roku.

Kapsuły z ciekłym azotem w firmie Alcor

Kapsuły z ciekłym azotem w firmie Alcor

Obecnie na przywrócenie do życia czeka tu 117 pacjentów. W jednym z wywiadów dyrektor placówki, Andy Zawacki powiedział, że ludzie często pytają go o gwarancje. Zwykle mówi im wtedy, że może zagwarantować im, że jeśli dadzą się pogrzebać – zgniją, a jeśli dadzą się skremować, to zmienią się w proch. Oczywiście nie jest to jedyna taka placówka ani w Stanach, ani na świecie. Pytanie tylko, czy krionika faktycznie zapewni nam zmartwychwstanie. Zdania są podzielone. W Liście Otwartym dot. Kriogeniki naukowcy z różnych krajów wspierają tezę, zgodnie z którą „kriogenika jest pełnoprawnym wysiłkiem o podstawach naukowych, który poszukuje metod zachowania ciał ludzkich, zwłaszcza mózgu ludzkiego, za pomocą najlepszych dostępnych technologii”, że w przyszłości zamrożone osoby będą mogły zostać przywrócone do życia za pomocą „nanomedycyny, wysoce zaawansowanych obliczeń, szczegółowo kontrolowanego procesu wzrostu komórek oraz regeneracji tkanek”, a także – mając na uwadze powyższe – wierzą, że istnieje „uzasadnione prawdopodobieństwo, że krionika przeprowadzona za pomocą najlepszych obecnie dostępnych narzędzi może pozwolić na zachowanie dostatecznej liczby danych neurologicznych, aby pozwolić na ewentualne przywrócenie osoby do pełnego zdrowia”.

Z prochu powstałeś, prochem dasz się uwiecznić

W ramach metod upamiętniania zmarłych obecnie mamy znacznie więcej metod do wyboru, niż dawniej. Prochy zmarłego bliskiego można na przykład zanieść do salonu tatuażu i dać artyście, który zmiesza je z tuszem, aby wykonać nam pamiątkowy tatuaż.

Tatuaż Jodie Marsh upamiętniający jej nianię

Tatuaż Jodie Marsh upamiętniający jej nianię

Wiosną 2013 roku taki tatuaż z prochami zmarłej matki wykonała sobie na stopie brytyjska aktorka, Hannah Walters. W amerykańskich i brytyjskich salonach tatuażu takie praktyki, choć kontrowersyjne, są wykonywane od lat i generalnie tatuażyści są zgodni, że przy zachowaniu podstawowych zasad higieny nie ma zagrożenia dla zdrowia. Tutaj można poczytaj, jakie zasady należy zachować, aby taki tatuaż był bezpieczny.

Można również użyć prochów do namalowania obrazu, który będzie przedstawiał portret zmarłego, pejzaż z jego ukochanym miejscem, albo coś innego, z czym zmarły się utożsamiał lub co było mu bliskie. Można także dać wystrzelić się w niebo z wielkim hukiem – taką usługę oferuje firma Heavens Above Fireworks. Na stronie możemy przeczytać: „Wierzymy, że ważne jest stworzenie takiej atmosfery wydarzenia lub imprezy, która sprawiłaby przyjemność tej osobie.”

Z Bogiem a choćby i mimo Boga

Śmierć to również refleksja dotycząca tego, co po niej i czy w ogóle cokolwiek, a także relacja wobec tego, co ewentualnie może się wiązać z całą mistyczno-obyczajową otoczką wokół śmierci. Wydawać by się mogło, że jak śmierć to i trwoga, a jak trwoga to do Boga, ale niekoniecznie.

Co po śmierci, czyli śmierć w perspektywie różnych wyznań

Co po śmierci, czyli śmierć w perspektywie różnych wyznań

Ilu jest w Polsce ateistów? Trudno określić. Jeśli za miarodajne uznać wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2011, to jako „nie należący do żadnego wyznania” zadeklarowało się 2,64% Polaków. Jako osoby wyznania rzymskokatolickiego zadeklarowało się 95,95% Polaków, choć pewnie wobec wielu z nich stosowniejsze byłoby określenie „katolik kulturowy„, żeby posłużyć się terminem prof. Dawkinsa, czyli taki, który nie tyle faktycznie wierzy, ile obchodzi święta, uczestniczy w obrzędach religijnych itd. Są to procentowe wartości dla ponad 34 mln Polaków, którzy udzielili odpowiedzi na pytanie o wyznanie, więc ewentualnie można przyjąć, że jest jeszcze ponad 7%, wśród którego mogą się znaleźć ateiści. Fundacja Wolność od Religii cytuje badania Intytutu Gallupa z 2012 roku, wg których w Polsce żyje prawie 2 mln ateistów. Bezpieczniej byłoby szacować, że jest ich gdzieś między 3 a 10%. Osób pozostałych wyznań jest znacznie mniej, a przecież każdy sobie jakoś ze śmiercią radzić musi, w tym niewierzący.

Billboard kampanii "Ateiści są boscy", projekt: http://www.mucha.bz fot. P. Wojtas

Billboard kampanii „Ateiści są boscy”, projekt: http://www.mucha.bz
fot. P. Wojtas

Jesienią 2013 roku ruszyła II edycja kampanii ateistycznej pod hasłem „Ateiści są boscy”, której plakaty zawisły na 67 bilbordach w 23 miastach w Polsce.  Pierwsza edycja odbyła się pod hasłami: „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę” oraz „Nie wierzysz w boga? – Nie jesteś sam”. Podsumowanie pierwszej edycji można przeczytać tutaj. Oczywiście dyskusja społeczna ponownie rozgorzała, bo ateizm okazał się całkiem prężnym nowym ruchem społecznym. Okazuje się, że duchowość z wiarą nie musi mieć nic współnego, a ateiści wcale nie potrzebują religii do uporządkowania percepcji rzeczywistości, odnalezienia sensu życia, wykształcenia kręgosłupa moralnego czy ukonstytuowania własnej osobowości. Jak się jednak nietrudno spodziewać, niektóre środowiska katolickie odebrały kampanie jako atak wymierzony w swoje kręgi oraz w samą wiarę katolicką, pojawiały się głosy o „chrystianofobii” czy obawy o wszęcie nowej wojny religijnej połączonej z paleniem kościołów i mordowaniem wiernych.

Wbrew pozorom śmierć w przypadku ateisty w Polsce to spory problem. Po pierwsze, nie zawsze ostatnia wola zmarłego zostaje wykonana przez jego rodzinę i ateista może zostać pochowany – wbrew swojemu życzeniu – w obrządku katolickim. Bo przecież nie musi. Świecki pogrzeb mieli np.  prof. Zbigniew Religa czy Wisława Szymborska, a liczba takich pochówków systematycznie rośnie, w końcu ateiści również potrzebują rytuałów. Takie ceremonie są uważane za bliższe zmarłemu, bo liturgia kościelna jest niezwykle sztywna i nie pozwala ani na wyprowadzenie ceremonii poza świątynię, ani na zmianę jej przebiegu. Trudno na kazaniu usłyszeć długą opowieść o życiu i dokonaniach zmarłego, jaką oglądamy na filmach, odtworzyć lubianą przez zmarłego piosenkę (na pogrzebie prof. Religi Armstrong śpiewał What a Wonderful World) czy odprowadzić go na cmentarz w jakiś wyjątkowy, niezwykły sposób. Poszukiwanie indywidualnych form pożegnania wydaje się być głównym powodem – poza ideologią – dla którego coraz więcej Polaków decyduje się na świecki pogrzeb.

"No nie wierzę, te dranie wiedziały przecież, że chciałem ateistyczny pogrzeb!"

„No nie wierzę, te dranie wiedziały przecież, że chciałem ateistyczny pogrzeb!”

Jak czytamy na stronie ceremoniehumanistyczne.pl: „Celem świeckiego i humanistycznego pogrzebu jest więc wspomnienie jakiego człowieka przychodzi nam żegnać poprzez nakreślenie, jak żył, czego dokonał, kim był dla nas, co kochał i co było w Jego życiu ważne.” Tę przemianę świetnie podsumowuje prof. Roch Sulima: „W społecznościach ludowych rytuał i obyczaj regulowały każdy aspekt życia. Dziś to się rozpada. Rytuały nie są już całością kulturową, ale kartą dań, z której wybieramy.” – Według niego świeckie pochówki, ze swoim indywidualnym, szytym na miarę charakterem, wpisują się w klimat epoki. – „Panuje dyktat zmiany i nowości. Chcemy się wyróżniać z tła. Nie interesuje nas ‚towar seryjny’, ale taki na specjalne zamówienie. Porzucanie katolickich obrządków to wyzwalanie się z rytualnego przymusu, nad którym nie panujemy. Nie chcemy poddawać się gotowym scenariuszom. Chcemy reżyserować sami.” [4]

Po drugie, może się zdarzyć, że nawet w przypadku, gdy wszystko za życia zostało już zaplanowane, rodzina się zgadza, a wszystkie doczesne sprawy przed śmiercią uregulowano – kością w gardle zmarłemu może stanąć w ostatniej chwili – niestety – ksiądz katolicki, który na przykład odmówi zgody na odprawienie świeckiej ceremonii na terenie „swojego” cmentarza. Tak było wiosną 2013 roku w Bydgoszczy, a małżeństwo staruszków po prostu chciało spocząć na cmentarzu parafialnym, bo miało tutaj krewnych i od lat opłacało rezerwację kwater. Ceremonia ostatecznie odbyła się przed budynkiem kaplicy cmentarnej.

Appka potweetuje za nas

W czasach, kiedy większość osób bardziej przejmuje się swoim imidżem w świecie wirtualnym, niż relacjami z ludźmi w bezpośrednim otoczeniu, budowanie pośmiertnej reputacji w cyfrowym świecie staje się kwestią do poważnego rozważenia. Aplikacje „na wszelki wypadek” już czekają na każdego, kto ma ochotę (i pieniadze), aby zatroszczyć się o to, aby jego wirtualni znajomi nie czuli się zaniedbani, gdy jego już na tym świecie zabraknie.

Widok aplikacji

Widok aplikacji

Jedną z takich aplikacji jest ifidie.net, która umożliwia opublikowanie na Facebookowym profilu wpisu lub klipu wideo po śmierci właściciela profilu. Może się to wydać absurdalne, ale sam Facebook i aplikacje typu ifidie przecierają nowe szlaki we wprowadzaniu kolejnych etapów żałoby do przestrzeni wirtualnej. Trzeba tu podkreślić, że zgodnie z polityką Facebooka, w przypadku śmierci użytkownika jego konto staje się tablicą pamięci, zyskując status „In memoriam” (służy do tego specjalny formularz). Nie można się na nie logować, ale przyjaciele i rodzina mogą zostawiać wpisy wyrażające miłość i tęsknotę. Mogą nawet wysyłać prywatne wiadomości, choć nikt nie jest w stanie ich odczytać.

A jeśli ktoś sobie życzy, żeby jego profile w social mediach nadal „żyły” po jego odejściu? Nie ma problemu! Liveson.org to appka oparta o sztuczną inteligencję, która ponoć „uczy się” tweetowania w taki sposób, w jaki robi to autor profilu na Tweeterze na podstawie zainteresowań i schematów wypowiedzi, a po jego śmierci przejmuje prowadzenie profilu. Show must go on!

Literatura

[1] J. Trnka, T. Jurek, K. Maksymowicz, Ustalanie śmierci człowieka dawniej i dziś, „Problemy współczesnej tanatologii: medycyna – antropologia kultury – humanistyka”, T.7 : [Materiały VII Krajowej Konferencji TANATOS 2003. Szklarska Poręba, 5-7 listopada 2003 r., pod red. Jacka Kolbuszewskiego, Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, Wrocław 2003, ss. 175-179

[2] Rozporządzenie Ministra Opieki Społecznej z dn. 30 listopada 1933 r o chowaniu zmarłych i stwierdzaniu przyczyny zgonu, Dz. U. nr 13, poz. 103

[3] Ustawa z dnia 17 marca 1932 r o chowaniu zmarłych i stwierdzaniu przyczyny zgonu, Dz. U. nr 35, poz. 359

[4] J. Podgórska, Bliżej ziemi, „Polityka”, nr 48 (2935), 27.11-3.12.2013, s. 34




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>